czwartek, 31 maja 2018

Canpolbabies - blogujemy :)!

Blogosfera to miejsce gdzie co miesiąc macie okazję zgłosić się do testowania, bądź do organizacji konkursu :) Być może to właśnie Wy zostaniecie wybrani :D

My po raz kolejny bierzemy udział, może tym razem nam się uda... Kto wie... :D Jedno jest pewne, tak szybko się nie poddamy i jeszcze kiedyś zorganizujemy dla Was konkurs albo przetestujemy ich produkty :)

W tej edycji marka Canpol Babies przygotowała:

-termoizolacyjną torbę spacerową


-dwie butelki o różnej pojemności 


Jeśli nie boicie się wyzwań, zgłoście się również - zostało jeszcze troszkę czasu, wszystko leży w waszych rękach :)!


wtorek, 22 maja 2018

C-THRU Cosmic Aura

Dzięki stronie streetcom.pl miałam możliwość uczestniczenia w kampanii C-THRU. W ramach testu otrzymałam 20 próbek do rozdania dla znajomych, dezorodant w sprayu 75ml  i wodę toaletową w wariancie 30ml i 50 ml 😀



Cosmic Aura to niezwykły zapach, orzeźwiający i wprawiający w pozytywny nastrój. Co najważniejsze zapach nie jest duszący. Każdy mój bliski, bądź też znajomy, któremu miałam okazję przekazać próbkę perfumu, był zadowolony z jej zapachu. Nawet mężczyźni wąchając ten oto zapach stwierdzili, że czując go u swojej kobiety stwierdzili, że uznali by ją za znacznie atrakcyjniejszą, gdyż ten zapach ich pociąga, podoba im się i sprawia, że  myślą o niej jako o kobiecie, które dba o siebie i ładny zapach swego ciała. Mojemu partnerowi również się on spodobał. Dzięki C-THRU Cosmic Aura czuję się kobieco. Każdy mój wieczór nabiera nieco innych barw. Wiem, że zabawa może być przednia, a przygotowania do imprezy strają się dla mnie samą przyjemności.



Z C-THRU wieczór staje się naprawdę wyjątkowy.

Moi znajomi ciągle rzucami hasłami typu:

"Ale on pięknie pachnie, tak kobieco"

"Nie mogę przestać wdychać tego zapachu. Jest świetny."

"Gdyby moja kobieta na co dzień używała tego perfumu, to bym oszalał z radości."


A na koniec opiszę Wam sytuację, która przydarzyła mi się na ulicy :)

Jako osoba zorganizowana zawsze noszę przy sobie rzeczy, które mogą mi się przydać. Tak też było tym razem :) Schowałam sobie na wszelki wypadek 3 próbki perfumu C-THRU. Jedna z nich mi się przydała, gdyż spotkałam swoją dawną znajomą, chwilę przystanęłyśmy na ulicy, zamieliśmy ze sobą parę słów i postanowiłam ją nieco uraczyć nowym zapachem :) Koleżanka od razu go wypróbowała i spodobał jej się. Nawet pół żartem powiedziała, że jak będę miała więcej tak pięknych zapachów, to śmiało mogę do niej dzwonić :) Myślę, że od teraz ten zapach jest z nią nierozłączny.



#CTHRU #CosmicAura

sobota, 19 maja 2018

Zottarella, czyli nowe wydanie mozzarelli :)

W tym roku miałam okazję uczestniczyć w przepysznej kampanii,  zorganizowanej przez trnd.com/pl. W ramach projektu  otrzymałam budżet w wysokości 35 zł, za który mogłam nabyć mozzarelle bez GMO marki Zott oraz zestaw startowy, w którym znalazła się książeczka do badania opinii, malutki przepiśnik oraz przewodnik niezbędny mi do testowania ;)



Dzięki tej kampanii miałam okazję spędzić miłe wieczory z znajomymi i zapewnić im niezwykłe doznania smakowe. Czasu w kuchni spędziłam dość sporo, tworząc jednocześnie kreatywne i chwilami bardzo wyszukane potrawy i przekąski.

Wśród naszego menu, znajdowały się:

-zapiekane naleśniki z parówkami i mozzarellą oraz pomidorami z puszki



-proste i szybkie przystawki z pomidorkami koktajlowymi i bazylią

-sałatka ze szpinakiem, pomarańczą i pesto



-kapanki z łososiem



- no i oczywiście nie mogło zabraknąć PIZZY




Jak widać zdrowie i dobry smak mogą iść ze sobą w parze :) Zatem dlaczego by nie skorzystać, z naszego "Białego złota"?


„Jak zatrzymać czas” Matt Haig

Lęk przed podeszłym wiekiem i śmiercią jest zrozumiały. Człowiek nigdy nie jest pewien co go spotka dalej, przez co ma liczne obawy, które wzmawcniają ten strach. Nie jednej osobie, choć raz przez głowę przeszła myśl: A co jeśli mógłbym żyć wiecznie? 
No właśnie...


Tom Hazard urodził się w 1581 roku i ciepi na bardzo dziwną przypadłość. Mimo już ponad czterystu lat, nadal wygląda na jakieś czterdzieści. Mogłoby się wydawać, że ma ogromne szczęście, mogąc żyć tak długo. Jednak jego osoba, wśród innych wywołuje często sporo sensacji, przez co nasz główny bohater często musi zmieniać miejsce zamieszkania. 
Co więcej, już nie raz musiał patrzeć na śmierć swoich bliskich, czy też osób do których w jakikolwiek sposób się przywiązał, bądź też spędził z nimi niektóre chwile swojego życia. W pewnym momencie Tom dołącza do Stowarzyszenia Albatrosów, które zrzesza takich ludzi, jak on. Wyznają oni kilka zasad, jedną z nich jest to aby się nie zakochiwać. Czy naszemu głównemu bohaterowi się to uda? Czy należenie do takiej grupy jest bezpieczne?


Książka ta jest niezwykle ciekawa, płynie z niej wiele morałów i życiowych mądrości. Mimo tego, że może się wydawać, że jest to typowa książka młodzieżowo-fantasyczna, to mam wrażenie, że kierowana jest ona głównie do dojrzałych czytelników, którzy są w stanie pojąć pryzmat przemijającego czasu. Akcja książki nie jest aż tak szybka, jednak osobiście czytało mi się ją bardzo szybko, gdyż byłam zaciekawiona tym co dzieje się dalej. Tę książkę oceniam bardzo wysoko i uważam, że każdy powinien mieć ją na swojej półce, gdyż porusza ona wiele ciekawych i istotnych tematów.
Opowiada o życiu, miłości, przemijającym czasie, chęci odnalezienia szczęścia oraz o trudzie. Matt Haig tworząc to dzieło, na prawdę się postarał.

[...] Wszystko, co można zrobić z przeszłością, to nosić ją w sobie,
czując, jak jej ciężar powoli narasta, i modląc się jednocześnie,
by nigdy nie zostać przez niego całkowicie zmiażdżonym.



[...] Nie przywiązuj się do ludzi, a gdy już będziesz ich spotykać,
staraj się czuć do nich tak niewiele, jak to tylko możliwe.
W przeciwnym razie zaczniesz powoli tracić rozum...



Tę książke i kilka innych możecie znaleźć na portalu czytampierwszy

Czytampierwszy.pl to portal na którym, wzamian za swoje recenzję macie okazje przeczytać wiele wydawniczych nowości.
                     Jeśli nie boicie wyrażać swojej szczerej opinii to miejsce jest dla Was!
Więcej szczegółów po klinknięciu w baner!

„Sześć cztery” Hideo Yokoyama

Ta książka przysporzyła mi sporo problemów, jednak największym z nich jest jej zrecenzowanie. Otóż jej premiera w Polsce ukazuje się 23maja, a sama w sobie lektura porównywalna jest do japońskiego "Millennium". Ilość sprzedanych egzemplarzy w ciągu 6 dni wyniosła aż 1 000 000 egzemplarzy.


Jak przystało na porządny kryminał tematyka nie jest łatwa. Tym razem poruszamy kwestie porwanej córki Yoshinobu Mikami, pracownika dochodzeniówki, a aktualnie szefa pewnej prasówki policyjnej. Jego córka Shoko Ayumi nie zostaje odnaleziona, a jej sprawa trafia do katalogu zbrodni niewyjaśnieonych. Nasz gówny bohater nie traci nadziei i nadal próbuje ją odnleźć. Gdy mogłoby się wydawać, że za moment sprawa o kryptonimie "Sześć cztery" ulegnie przedawnieniu, Mikami pod impulsem innych zdarzeń zagląda w dawne akta. Co odkryje? Czy aktualne sprawy mają jakieś nawiązanie do tej z przeszłości?

Muszę przyznać, ta literatura nie byla łatwa. Jej akcja nie była prędka, raczej powolna, przez co te ponad 700 stron troszkę się ciągneło. Książki nie czytało mi się żwawo, a najgorsze wydawały mi się imiona, czy też nazwiska, które brzmiały bardzo podobnie. Chwilami na prawdę się gubiłam i nie jestem pewna, czy na początku zrozumiałam cały sens książki. Pewnie powinnam jeszcze raz do niej wrócić, aby nieco lepiej ją zrozumieć. Ale koniec... Te kilkadziesiąc ostatnich stron sprawiło, że ta książka nie wydaje się być nudna, czy też żmudna, jednak pierwsze jej strony były dla mnie
 katorgą. Nadal nie wiem co myśleć o tej książce, czy ocenić, ją pozytywnie ze względu na zakończenie, czy negatywnie ze względu na początek i na to, że prawdziwa akcja zaczyna się gdzieś dopiero w połowie. Na początku jesteśmy obserwatorami, ale wszystko dzieje się tak powoli. A sam koniec przyspiesza... Myślę, że ta literatura jest dobra, ale czy aby na tyle by porównywać ja do klasyki? Chyba musicie o tym przekonać się sami.


Musicie jednak pamiętać, aby nie kierować się moim zdaniem :) Gdyż co osoba, to inny gust. Muszę przyznać, że ja w tym gatunku jestem dość wymagająca. Wam tak na prawdę ta literatura może się spodobać :) Na sam koniec przytoczę Wam dwa króciutkie zdania z książki, które być może Was zachęcą.

„Porządny uczynek zawsze się odpłaci.”

„W pomieszczeniu został po nich wyłącznie złowieszczy niepokój”

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl




Czytampierwszy to portal na którym, wzamian za swoje recenzję macie okazje przeczytać wiele wydawniczych nowości.
Jeśli nie boicie wyrażać swojej szczerej opinii to miejsce jest dla Was!
Więcej szczegółów po klinknięciu w baner!

środa, 16 maja 2018

„Marzyciel” Laini Taylor

 
Lazlo Strange to osierocony chłopak. Swoje dzieciństwo spędził w klasztorze, w którym nie miał łatwego życia, ani jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. 
Jego losy potoczyły się tak, że został bibliotekarzem. Tam też miał okazję zagłębić się w wielu literaturach, jednak najbardziej interesujące okazały się te o mieście Szloch. O mieście, w które tak bardzo otwarcie i szczerze wierzył. O mieście, które dla wszystkich innych, którzy mu o nim wcześniej opowiadali  było baśnią i legendą.  Lazlo nigdy się nie poddawał, zawsze miał nadzieje, że w końcu mu się uda, że odnajdzie to miejsce. Wielkim zaskoczeniem okazuje się przybycie do bram Wielkiej Biblioteki wysłanników miasta Szloch, którzy poprosili o pomoc i zaoferowali podróż do tego wyjątkowego miejsca.  W tym momencie, może nam sie wydawać, że marzenie głównego bohatera, niemal się spełniło, jednak prawda jest nieco bardziej okrutniejsza. To nie Lazlo został wybrany do podróży w miejsce, o którym tak bardzo marzył. Jednak chłopak nie poddaje się, odbywa bardzo kosztowną podróż, na własną rękę.



Ta książka jest pełna żalu, wiary, miłości i nadziei. Każdy wyraz, każde zdanie ma tu jakieś znaczenie. A czytając tę literaturę mamy wrażenie, że znajdujemy się wewnątrz baśni. Mimo tego, że w tym dziele nie ma rozbudowanej i prędkiej akcji to ta książka spodobała mi się. Czytając ją możemy dostrzec trud podejmowanych przez bohaterów decyzji i upływajacy czas. Powiem Wam tyle, zakochałam się. Język użyty w  tej książce na prawdę mnie urzekł.

"Kopuły miasta, jak twierdził brat Cyrus, połączone były jedwabistymi wstęgami, a dzieci balansowały na nich niczym linoskoczkowie, przemieszczając się z pałacu do pałacu w pelerynach z kolorowych piór. Żadne drzwi nigdy nie były przed nimi zamknięte, nawet klatki pootwierano, aby ptaki mogły wylatywać i wracać do nich, kiedy im się żywnie podobało. Drzewa uginały się pod dorodnymi owocami, czekającymi tylko na zerwanie, a na kuchenne parapety wystawiano świeże ciasta i zapraszano do częstowania się.” 

„Był to szczery, głęboki żal, a pod jego warstwą kryło się coś sięgającego jeszcze głębiej, coś prawdziwie osobliwego. Z jednej strony cieszyła się, że zrobił to, co zrobił, bo dzięki niemu byli bezpieczni. Gdyby udało jej się go ochronić, nie uratowałby swojego ludu. Była to mieszanka ulgi, smutku i winy. Nie dało się czegoś takiego przetrawić.” 



Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl



Czytampierwszy to portal na którym, wzamian za swoje recenzję macie okazje przeczytać wiele wydawniczych nowości.
Jeśli nie boicie wyrażać swojej szczerej opinii to miejsce jest dla Was!
Więcej szczegółów po klinknięciu w baner!

wtorek, 15 maja 2018

„Pierwszy bandzior” Miranda July

Trzeba przyznać, że autorka książki „Pierwszy bandzior”  Miranda July storzyła książkę pełną kontrowersji.


Cheryl to główna bohaterka naszej książki.  Ta czterdziestotrzyletnia kobieta  wiedzie dość "poukładane" i "spokojne" życie, w którym nie ma miejsca na jakiekolwiek zmiany.  Jednak jej spokojnemu życiu zaczyna coś zagrażać - jest to córka szefostwa - Clee. 

W momencie, gdy szefowie proszą  Cheryl o  ugoszczenie ich córki, świat głównej bohaterki zaczyna się wywracać. Okazuje się, że Clee to totalne przeciwieństwo Cheryl. Jest ona młoda, samolubna i zapatrzona w sobie.  Co więcej, porządek i praca nie idą z nią w parze.
Różnicę charakterów doskonale idzie wyczuć, już podczas ich pierwszego spotkania:

"Clee!  Witaj! -Zrobiła szybki krok w tył, jakbym próbowała ją objąć. - W tym domu zdejmujemy buty, więc możesz je zostawić tutaj. - Wskazałam miwjsce z uśmiechem, odczekałam chwilę i wskazałam je znowu.
Spojrzała na rząd, moich butów, brązowych, w różnych kształtach, a potem na własne, które wyglądały jak zrobione z różowej gumy do żucia.
-Nie wydaje mi się - powiedziała zaskakujaco niskim, zachrypniętym głosem."


Jak widać Clee ma swój charakterek i w książce daje się to w znaki. 
Sama w sobie książka jest dość absurdalna, nietuzinkowa, ale przede wszystkim ukazuje ludzkie granice.
A właściwie to, jak łatwo idzie je przekroczyć. Muszę przyznać, że ta książka okazała się być dla mnie ogromnym zaskoczeniem, nie tego po niej się spodziewałam. Chwilami, na prawdę miałam ochotę ją odłożyć i uciec. Jednak mimo wszystko, chciałam dalej brnąć w tej fabule. Poznawać nieco bardziej postaci tej oto książki. Chciałam odsłonić ich osobowości, poznać je od wewnątrz. Przejrzeć wszystkie maski, jakie przybierały. Ta książka pod względem psychologicznym jest napisana bardzo dobrze, choć wykracza bardzo daleko poza wszelkie normy. 
Ta lektura, podoba mi się przez to, że potrafila obudzić we mnie tak skrajne emocje. Pewnego rodzaju rezerwę i niesmak połączoną z ciekawością i dalszą chęcią uczestniczenia w tej sytuacji. Jak dla mnie mimo panującego w niej absurdu, autorce należą się wszelkie brawa, za napisanie takiej książki. Choć doskonale liczę się z tym, że ta książka nie jest dla każdego i tak też przez długi czas pozostanie.

"Mogłam zastanawiać się:  
„Dlaczego tu jestem?”. Oraz: „To się skończy tragicznie”. Oraz:  „Co, jeśli sobie z tym nie poradzę? Co, jeśli postradam zmysły?”. Zaczęłam płakać gigantycznymi, mokrymi łzami.
Ha. Płakałam.
Teraz to było łatwe. Głupio łatwe."


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl



Czytampierwszy to portal na którym, wzamian za swoje recenzję macie okazje przeczytać wiele wydawniczych nowości.
Jeśli nie boicie wyrażać swojej szczerej opinii to miejsce jest dla Was!
Więcej szczegółów po klinknięciu w baner!

poniedziałek, 14 maja 2018

„Banda niematerialnych szaleńców” Maria Krasowska

„Banda niematerialnych szaleńców” to książka napisana przez bardzo młodą kobietę -  Marię Krasowską. Jej powieść to typowa młodzieżówka, oparta o dużą dawkę fantasy.  Jeśli lubicie taki gatunek literacki, to zapraszam Was na niezwykłą podróż pomiędzy światem umarłych, a światem żywych :)!


 Danny Moon to główny bohater naszej powieści, który ma niezwykle bogatych rodziców i ze względu na ich zawód często podróżuje. Jego sytuacja jest o tyle trudna, że ze względy na ciągłą zmianę miejsca zamieszkania, nauczają go guwernatorki. Chłopakowi się to nie podoba i w dość szybki sposób pozbywa się każdej z nich, doprowadzając je jednocześnie do szału. Za nieposłuszeństwo, rodzice zsyłają go do wujostwa do Polski, gdzie ma zacząć chodzić do normalnej szkoły i poznać nieco codziennego życia. W tym momencie zaczyna się rozkręcać cała fabuła :) 

Wraz z jedną z kuzynek - Anetą, poprzez swoją niebywałą umiejętność, wkraczają w niezwykle niebezpieczny i pełen tajemnic świat. W świat duchów, który aktualnie jest bardzo zagrożony. To czy uda się powstrzymać złoczyńce i jak skończą się losy duchów, leży w rękach tej oto dwójki i ich poczynań. Czy im się uda? Przekonajcie się sami.



Jeśli chodzi o charakter głównych postaci to Danny jest bardzo inteligentyny, choć często nierozważny, gdyż decyzje podejmuje w ekspresowym tempie, bez zważania nad konsekwencjami danego czynu.

Aneta z kolei to typowy organizator. Wszystko musi mieć poukładane w porządku chronologicznym, a każdy wydarzenie musi być dokładnie zaplanowane i przemyślane.

Aby nieco lepiej zobrazować Wam ich portret, pozwolę przytoczyć sobie pewne cytaty:

"-Nie rozumiem, jak w takiej sytuacji możesz w spokoju gapić się przez okno i ziewać. Chyba zdajesz sobie sprawę co nas czeka. Czy Ty w ogóle się nie stresujesz?

-Trochę tak, ale stres nie zastąpi snu. Ziewnąłem ponownie.
-Jak ci Gwiazdorski strzeli koło ucha, to uwierz, że owszem, zastąpi.

-Wystarczy, że Ty stresujesz się za nas oboje."

"-Zwariowaliście?! Danny nie zna polskich przepisów drogowych, zginiemy na pierwszym skrzyżowaniu!

Duchy lewitowały niewzruszone, któryś machnął ręką.

-No tak. Was to nie obchodzi, już jesteście martwi...
-Aneta uspokój się, naprawdę potrafię prowadzić. Przepisy, proszę, jak skomplikowane mogą być? Wiesz, że w Egipcie w ogóle nie ma przepisów, a ludzie jakoś jeżdżą. Czasami pod prąd, czasami po chodnikach, a wypadków nie ma.
-Nie jesteśmy w Egipcie! -wydarła się kuzynka wniebogłosy. - Nie waż mi się siadać za kierownicą!
-Daj spokój, pójdzie jak po maśle. Na czerwonym stać, na zielonym jechać, nie rozjeżdżać pierwszych, zatrzymywać się przy znaku STOP. Łatwizna.
-A pozostałe znaki?
-Znaki znasz ty. Będziesz mi tłumaczyć.
-Ale nie znam wszystkich!
-No to je wyguglujesz, po coś masz ten nowy telefon.

-Postanowione!"


Całą książkę oceniam dość wysoko. Jedynym minusem mogą okazać sięnazwy rozdziałów, które czasami zdradzają to, co zaraz ma się wydarzyć. Ale jeśli uwielbiacie młodzieżówki, w których sporo się dzieje, to ta książka jest właśnie dla Was i nie ma na co zwlekać, warto zagłębić się w strony tej oto literatury ;) 


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl



Czytampierwszy to portal na którym, wzamian za swoje recenzję macie okazje przeczytać wiele wydawniczych nowości.
Jeśli nie boicie wyrażać swojej szczerej opinii to miejsce jest dla Was!
Więcej szczegółów po klinknięciu w baner!

wtorek, 8 maja 2018

„Podróżniczka” Alexandra Bracken

"Podróżniczka" to drugi tom "Pasażerki" i zarazem nasze ostatnie spotkanie z niezwykłymi bohaterami.

W tej części czas przestaje być naszym sprzymierzeńcem. Dzieje się tu znacznie więcej, niż wcześniej.
Nicholas i Etta są rozdzieleni. Etta wylądowała w innej czasoprzestrzeni, niż jej ukochany.  W tej książce istnieje dużo niedogodnień, jednak w trakcie jej czytania zaczynamy sobie zadawać pytanie: Czy ich relacja jest w stanie to przetrwać mimo dzielących ich wieków?
Ta ksiażka to pełna kopalnia wiedzy. Mamy w niej pełno odniesień do wydarzeń, które faktycznie miały miejse.  Powieść ta, bywa naprawdę intrygująca. Widzimy w niej ogromną przemianę głównych bohaterów. Etta nie jest już wyłącznie Pasażerką, awansowała na Podróżniczkę. Na osobę, która decyduje sama za siebie.  Nick z kolei, zaczyna postrzegać  siebie,  jako dobrego człowieka.


"Wbrew własnej woli zakrztusiła się szlochem. Zacisnęła usta, walcząc o  zachowanie kontroli nad sobą. Musiała podjąć decyzję, co robić dalej."


"Pragnęła by był tu Nicholas. Chciała ujrzeć jego twarz i skonfrontować chaos we własnej głowie z  jego trzeźwym podejściem. Dopiero teraz do niej dotarło, jak  bardzo przyzwyczaiła się do jego spokoju i umiejętności logicznego myślenia. Doceniła je w pełni dopiero teraz, gdy  nie mogła na nich polegać, choć tak bardzo ich potrzebowała. Bez Nicholasa czuła się naga, bezbronna i uwięziona."



Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. A cała historia jest niebezpieczna, pełna walki i wojny. Każdy krok ma tu ogromne znaczenie.  A to, jak dane decyzje wpłyną na dalsze losy, zależy od nich samych.


W tej ksiażce chwilami roi się wiele pytań. Z strony na stronę coraz bardziej wczuwamy się akcję. Mimo absurdalnej podróży w czasie, skupiamy ogromną uwagę na głównych postaciach. Co więcej, kibicujemy im. Myślę, że ta ksiażka ukazuje prawdziwą walkę. Walkę o siebie, o miłość i o czas.




Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl



Czytampierwszy to portal na którym, wzamian za swoje recenzję macie okazje przeczytać wiele wydawniczych nowości.
Jeśli nie boicie wyrażać swojej szczerej opinii to miejsce jest dla Was!
Więcej szczegółów po klinknięciu w baner!

poniedziałek, 7 maja 2018

„Grom i szkwał” Jacek Łukawski

„Grom i szkwał” to drugi tom cyklu Krainy Martwej Ziemi. Tym razem historia nabiera znacznie szybszych obrotów. Już od pierwszym stron, jesteśmy wrzuceni w wir dalszych wydarzeń. Bez zbędnych wstępów i zawiłej fabuły.


Nowy tom i dalsza przygoda Arthorna, tym razem nieco wbrew jego woli. Tuż po jego ucieczce z zamku, który opanowali zdrajcy okazuje się, że jest on po raz kolejny zmuszony powrócić w strony Martwej Ziemi. Za zadanie ma znaleźć następczynię tronu - Azurę, która przepadła bez jakiegokolwiek znaku.


W tej książce naprawdę wiele się dzieje. Strasznie ciężko nie zdradzać jakichkolwiek szczegółów, tak aby pozostawić czytelnikowi satysfakcję z czytania tej powieści.
Osobiście cenię sobie tę książkę za tak porywającą akcję. Za to, że jej dalsze części rozgrywały się od razu w miejscu zakończenia poprzedniej części.
Ponadto w samej książce poruszanych jest wiele tematów. Każdy z nich intryguje, niektóre bawią, niektóre przerażają. Ale na nudę nie ma co narzekać. Choć czasami trzeba przyznać, że opanowanie samej treści pomimo prędkiej akcji nie jest tak łatwe jak w pierwszej części, ponieważ autor używa coraz to bardziej sprecyzowanego słownictwa "bitewnego". Czytelnik chwilami musi domyślac się, o co tu tak właściwie chodzi.


Jednak uwielbiam tę książkę, mimo tego, że chwilami bywa na prawdę brutalna i szczera. Ewidentnie w drugiej części jest więcej fantastyki, ale w żadnym stopniu mi to nie przeszkadza.

"Rozejrzyj się! Tu nie ma dworu, sług, poddanych. Nie ma korony ani tronu. Jest za to chłód, wrogość i pierdolone błoto. Tu jesteś nikim..."

"Marcas kuśtykał w kierunku tego, co zostało z bramy. Nie zwracał uwagi na trupy i rannych, na smród krwi, potu i szczyn - tak wyglądała i pachniała każda bitwa."


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl



Czytampierwszy to portal na którym, wzamian za swoje recenzję macie okazje przeczytać wiele wydawniczych nowości.
Jeśli nie boicie wyrażać swojej szczerej opinii to miejsce jest dla Was!
Więcej szczegółów po klinknięciu w baner!

wtorek, 1 maja 2018

Nowa kampania z Le Petit Marseillais

Jak już wiecie produkty LPM są niezwykłe 😉

Teraz macie kolejną szansę na udział w ich kampanii i przekonaniu się o tym na własne oczy.
 Zgłoście się już dziś:



#rozświetlającyrytuał #ambasadorkaLPM

Le Petit Marseillais - żele pod prysznic dla niej i dla niego


Kochani! 
Nadszedł czas na podsumowanie kampanii Le Petit Marseillais 😉


Do przetestowania otrzymałam dwa żele pod prysznic:

- dla niej w wariancie śródziemnomorskiego granatu
- dla niego w wariancie czerwonej pomarańczy i szafranu

Oba żele pachną niezwykle. Mimo swojego intensywnego zapachu nie są duszące. Co więcej tuż po ich zastosowaniu, mamy uczucie niesamowitego powiewu świeżości. Wygodne opakowanie, sprawia, że korzysta nam się z nich znacznie lepiej niż z innych produktów, które mają okrągły kształt butelki.

Opisywane przeze mnie produkty mają pojemność 400 ml i śmiało mogę stwierdzić, że są wydajne. Bowiem ich zawartość starczy na długi okres użytkowania. Jednak to nie wszystko. Ich pH jest neutralne dla skóry, a składniki są pochodzenia naturalnego.


Jak dla mnie oba te żele są strzałem w dziesiątkę!
 Co prawda nie pienią się zbyt intensywnie, ale pomimo to zachowywują swoje wartości oczyszczające, a ich zapach dość długo utrzymuje się na skórze.

Ta kampania zarówno dla mnie, jak i dla mojego partnera była jedną z najprzyjemniejszych 😀
Oboje jesteśmy zachwyceni z tych oto produktów i z pewnością będziemy po nie sięgać znacznie częściej niż dotychczas.


#zmysłowyduet #ambasadorkalpm